San Agustin – Pitalito – Mocoa, 14 IV, rano
--------------------
Wcześnie rano wyruszyłem w podróż do Ekwadoru. Na przesiadkach zmieniając kolejne „carre por puesto”. Nie żeby nie kursowały tu autobusy, albo były droższe. Po prostu nie chciało mi się czekać. O ile samochód na danym odcinku może wyjść taniej, to jednak na całej trasie autobus wypada korzystniej. Tyle, że samochody odjeżdżają co circa pół godziny... Za bardzo targować się nie dało. Nie jestem nawet pewien, czy kierowcy byli właścicielami swoich pojazdów. Jednakowe mini półciężarówki marki „Chevrolet”, jednakowo wymalowane, z plandekami, „pachniały” mi jakąś kompanią komunikacyjną. Zresztą na punktach kontrolnych podbijali jakieś papiery, a nie piszę bynajmniej o nie mniej licznych kontrolach policyjnych. Mimo przesiadek i wybierania późniejszych kursów (aby mieć miejsce z przodu, a przynajmniej w kabinie, nie na pace), sprawnie i szybko dotarłem do gór.
Pogoda dzisiaj mnie nie rozpieszczała, krajobrazy były rolnicze, więc ciekawych zdjęć nie porobiłem.
Ver.1.0.