Geoblog.pl    Swierszcz    Podróże    !Brindemos por la vida, es linda!    Qoiquimbo
Zwiń mapę
2009
14
lut

Qoiquimbo

 
Chile
Chile, Qoquimbo
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15043 km
 
La Serena, 14 II, 15:15
Do południa byłem w Qoquimbo [Kokimbo] – miasteczku, parę kilometrów na południe od La Serena, położonym na skalistym cyplu w tej samej zatoce. Miasteczko przytulniejsze i nawet ładniejsze od La Serena, choć nie ma „starówki”. Ale jest ładniej położone – na stoku nad zatoką, Z „krzyżem III milenium” górującym ze szczytu cypla. Krzyż jakiś taki „niepodobny”, ale skoro już miał być krzyż, to ileż trzeba się było na trudzić, aby się z krzyżem komuś nie skojarzył ;-).
To nie jest reguła, że do południa jest pochmurno. Wczoraj słońce mnie oszczędzało kiedy latałem za hotelem. Dziś piecze od rana (choć w cieniu chłód przenika).
Pochodziłem sobie po nowych dzielnicach willowych La Sereny. Chilcy nie mają rozpowszechnionego zwyczaju do ozdabiania i ukwiecania swoich domów I wszystko takie małe... Kedyś jeden pastor induski w Karnatace, krytykował Hindusów, że mają kompleks „małego”: Małe chatki, małe samochody, a on by chciał wszystko duże, jak w Hameryce! Jestem w tej Ameryce, a tu takie same ule. A może on mówił o Północnej?
… W autobusach nie wydają żadnych biletów. Albo autobusy są własnością kierowców, albo... są uczciwi.

… Nie ma co robić. Autobus do Valparaiso mam dopiero o 23:00. Wszystko „obleciane”. To są najgorsze chwile dla Podróżnika. Wtedy przychodzą do głowy kosmate myśli. Sprawdzonym zwyczajem poszedłem do centrum handlowego. Do 17 znałem już na pamięć wszystkie sklepy. Małe to centrum. Aby nie wydawać tu niepotrzebnie forsy, ruszyłem wydać ją (ale raz na bilet) w Ogrodach Japońskich, które ze skąpstwa uprzednio pominąłem.
Ogrody, jak ogrody. Nic rewelacyjnego. Widziałem lepsze, a i ten w Batorowie pewnie jest lepszy. Japońska korporacja górnicza im zasponsorowała. W sobotni wieczór pełno było migdalących się parek. Były też pary, które już się nie obściskiwały, ale za to były otoczone stadkiem rozwrzeszczanych bachorów. Trzecią grupę stanowiła młódź jeszcze niesparowana, robiąca wszystko kupą. Wśród nich przemykali się staruszkowie solo, zajmujący się głównie wysiadywaniem ławek. Przyłączyłem się do staruszków (choć wolałbym do parek, gdyby chcieli na trzeciego) i ostatnie wieczorne godziny obserwowałem ludzi.
Nie tylko... Karmiłem łabędzie, czarne i czarno-szyje. - Dawały się głaskać. Obejrzałem rośliny (bardzo dużo znanych, choćby z Europy).
Ze wszystkich krzaków wystawały nogi, pogrupowane w pęczki po cztery: dwie włochate, dwie gładkie; dwie włochate, dwie gładkie; dwie włochate, dwie włochate... Co!? Tfu!.
Znowu zaczepiły mnie „cyganki” (inne). Powtórzyłem wczorajszy numer. Tym razem baba zgłupiała i zaczęła z garści monet wygrzebywać najmniej wartą. A ja bezczelnie przytrzymałem jej rękę i zabrałem monetę 500 pesos, czym wywołałem zbiegowisko Laserenian. Te 500p, trafiło zaraz w lepsze ręce żebraka pod katedrą.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Swierszcz
$wierszcz Wędrowniczek
zwiedził 20% świata (40 państw)
Zasoby: 212 wpisów212 112 komentarzy112 1923 zdjęcia1923 93 pliki multimedialne93
 
Moje podróżewięcej
28.01.2009 - 24.04.2009
 
 
22.06.2012 - 27.07.2012
 
 
30.11.2010 - 23.12.2010