Geoblog.pl    Swierszcz    Podróże    !Brindemos por la vida, es linda!    Santiago de Chile
Zwiń mapę
2009
18
lut

Santiago de Chile

 
Chile
Chile, Santiago
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15494 km
 
Santiago to jest Miasto (6mln). Michałowi by się spodobało.
Zaliczyłem dzisiaj wszystkie 4½ linie metra, a nawet nie liznąłem jednego procenta tej metropolii. To nie tak łatwo, jak z Limą – do centrum, starówka, a resztę olać. Tu też oleję chcąc nie chcąc bo więcej niż 2 noce nie zostanę. O Mieście nie będę pisał. Proszę sobie uzupełnić z Wikipedii, albo innego źródła.
Spotkałem w katedrze te same 4 Polki ze San Pedro. Zdążyły zaliczyć Wyspę Wielkanocną. Na to się nie szarpnę. Oficjalne ceny samych biletów lotniczych, to ponad 600 baksów. Załóżmy, że u jakiegoś agenta wydębił bym połowę, w co wątpię (to nie Azja), to i tak za dużo, bo koszty na miejscu, itd. A może tak „obrócić” jednym dniem?...
Akurat w takich przypadkach wychodzi „wyższość turystyki zorganizowanej nad włóczeniem się z plecakiem”. Wbrew temu co wygadują z pogardą „plecakowcy” o „zorganizowanych”, nigdy nie osiągną takiego dna cenowego, no chyba, że przepłynęli by te 3700 km na materacu i jedli sam plankton. To co innego niż kupowanie biletu autobusowego do sąsiedniej wsi. Agenci potrafią wyciągać dobre ceny kupując bilety hurtowo, „tu ująć tam dodać” i oferta musi wyjść konkurencyjna, bo przecież inny agent nie śpi tylko kombinuje po nocach jak by tu zabrać klienta. Zjawisko to nie jest w AP tak dobrze widoczne jak w Azji, bo też miejscowi nie mają „takiej żyłki handlowej”, nie mniej też występuje.

Postanowiłem odszukać jakąś Polonię (są ślady w Internecie). Pierwsze kroki skierowałem do polskiej ambasady na Providencia. To taka luksusowa dzielnica na pn-wsch., same ambasady i kliniki chirurgii plastycznej, ew. salony piękności. W Ambasadzie (na której powiewała spłowiała jak niezapominajka flaga Eurokołchoza) przyjęto mnie tak, jak we większości polskich placówek w których bywałem – tzn. z popłochem (Co on tu chce, skoro nic mu nie jest? Może to jakiś agent, albo tajny rewizor?), nieskrywaną irytacją, zbywaniem i takimi podobnymi. Po co im przeszkadzam w ciężkiej pracy dla naszej umiłowanej Ojczyzny.
Podobnie było i tutaj - zbyto mnie jednym telefonem do gościa z tutejszej Polonii „której w zasadzie nie ma, tylko kilkaset osób”.
Kilkaset osób w jednym mieście, to mało? Po rychłym wyjściu zadzwoniłem pod podany numer. Odebrała miejscowa (?)/ gosposia (?)/ z pracy (?) i powiedziała po hiszpańsku, że Pan jest na wakacjach i wróci w piątek 27-ego i czy coś przekazać? Byłem z siebie dumny, że wszystko zrozumiałem (choć mówią tu wyraźniej niż na północy kraju), ale do 27-ego czekać nie będę. Pewnie wiedzieli, że go nie ma i specjalnie dali mi ten namiar...
Oj odległości tutejsze, to nie La Serena. Samo dojście od metra do ambasady i z powrotem i już czułem w nogach...

Chciałem ja odwiedzić grób gen. Pinocheta. Niestety okazało się, że lewicowy rząd skremował go potajemnie w innym mieście i prochy wydał rodzinie do pochowania ze 150 km od Santiago. „Z uwagi na groźbę antypinochetowskich demonstracji”. Już w to wierzę! Lewica nie przepuści żadnej okazji do autopromocji. Pewnie nie takich zamieszek się obawiali, he, he! Ten potajemny pochówek, zaraz skojarzył mi się ze skrytymi pogrzebami demonstrantów zamordowanych przez komunistów w 1970 na Wybrzeżu. Tak! Lewicowość jest ZBRODNIĄ PRZECIW LUDZKOŚCI już ze samego faktu jej wyznawania. Dlaczego? To nie jest odpowiedź na blog podróżniczy tylko filozoficzny... Jedno zauważyłem w Santiago: Wszelkiej maści lewactwo i lewusy mają się dobrze i wszędzie się manifestują. Znaczy, Pinochet spartolił...

Chyba w środku Chile mogę już skonstatować: Ze znajomością angielskiego w Chile jest gorzej jak w Boliwii.

Santiago, Śr. 18 II, 17:30
O 22:00 jadę do Argentyny. Świadomie opuszczam „Krainę Wielkich Jezior” na południu, i jeszcze dalsze, a chłodne Południe. Zostawiam to innym Podróżnikom do „odkrycia”. I tak mam poślizg. Nie planowałem siedzieć cały tydzień w Chile! Wracając z dworca autobusowego (jednego z pięciu) „odkryłem” parę hotelików, których w poniedziałek nie zauważyłem – Widocznie pot zalewał mi oczy ;-)
Jestem wykończony dzisiejszym dniem w mieście. Dzisiaj odwiedziłem: „Brazylię”, Bellavistę & Lastarrię i jeszcze raz Providiencję i centrum (inne fragmenty), wjechałem kolejką na „Gubałuwkę”, tj. San Cristobal do sanktuarium Niepokalanego Poczęcia pod wielką figurą Matki Bożej, widoczną prawie w całym mieście (wszystko metrem i piechotą).
„Normalny” obiad (wszystko nie doprawione i przesolone, to reguła w Santiago) zjadłem tanio na Providencji. Tak, to nie przypadek. Tą prawidłowość odkryłem w innych wielkich miastach. W drogich dzielnicach na około dużych biurowców „grupują się” małe knajpki lub paszarnie, które czekają codziennie tylko jednej chwili – pory lanczu. Tylko dla niej egzystują. Specjalizują się w karmieniu pracowników owych biurowców, którzy wcale nie są bogaci. 1000 peso za obiad ze sałatką. Takich cen nie ma nawet w knajpkach dla plecakowców chyba, że hamburgery bagietki i kanapki, na które już patrzeć nie mogę (też zresztą niesmaczne). Cały pobyt w Chile, a już szczególnie Santiago kojarzy mi się z hamburgerem.
Jeszcze o metrze.
Wczoraj kupiłem za 10 zł kartę (zbliżeniową) na komunikację miejską. Kartę się ładuje (400p za przejazd poza szczytem) i płaci w metrze i autobusach. Dziś zabrakło mi dwóch przejazdów – Poszedłem doładować w metrze:
„700 peso”
„Ale ja chcę dwa przejazdy!”
„Można 700 albo 1000”
No i masz babo placek. 2 przejazdy to 800p, a 3 to 1200, czyli zawsze by mi coś zostało (jak się ładuje więcej, to można dowolną kwotę). Co za głupota. I co ja z tą kartą zrobię? Zostawił bym Błahemu (pewnie mu się przyda) ale gdzie i jak?
A jeśli ktoś nie planuje jeździć autobusami, to lepiej niech takiej karty nie kupuje. W metrze są też bilety jednorazowe, a w autobusach nie! Karta nie daje żadnych korzyści ani zniżek, jak TransitLink w Singapurze.
PS. W całym metrze nie ma ani jednej toalety!
Na liniach zielonej i niebieskiej w niektórych porahc jeżdżą pociągi „pospieszne” zatrzymujące się na co drugiej stacji (jedne na tych a drugie na innych).
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Swierszcz
$wierszcz Wędrowniczek
zwiedził 22% świata (44 państwa)
Zasoby: 217 wpisów217 112 komentarzy112 1923 zdjęcia1923 93 pliki multimedialne93
 
Moje podróżewięcej
22.06.2012 - 27.07.2012
 
 
28.01.2009 - 24.04.2009
 
 
30.11.2010 - 23.12.2010