Kurytyba, 4 III, 800-900 m n.p.m.
Z prawie godzinnym opóźnieniem wylądowałem w Kurytybie. Droga od bladego świtu, po opadnięciu gęstej mgły, raczyła malowniczymi widokami wzgórz i pagórków porośniętych laskami, w których dominującym gatunkiem były araukarie, zwane ponoć przez Polonusów „piniorami”. Wszak Parana to ich „ojczyzna”.
Nie było łatwo znaleźć lokum. Nie ze względu na brak hoteli, bo tych wyjątkowo tu obrodziło, tylko dla tego, że tańsze były zapełnione. W końcu wylądowałem w samym centrum w hoteliku prowadzonym przez „włoskiego” Brazyla (przemiłego), a właściwie, to w norze przypominające hinduskie „standardy” (za 30 zł). Co tam, w gorszych się sypiało. Ten chyba służy też miejscowym k... za miejsce pracy, bo takie jakieś niewyględne kręcą się stale. Ale na recepcji leży otwarta Biblia... I mieszkają tu kupami (po kilkunastu w pokoju) „dredziaści regałowcy” handlujący „paciorkami” na ulicach i w parkach. Noszą ze sobą ramy z płótnem, na którym mają poprzypinany swój towar.
Kurytyba jest bardzo ładnym miastem, ciutkę mniejszym od Warszawy, które nowoczesną, a tym bardziej historyczną zabudową nie musi się „wstydzić” nawet przed Singapurem. Istotnie, wieżowców jej nie brakuje... I parków...
W zasadzie, te wieżowce, to takie „nasze bloki”, tyle, że bardziej zpliżone na planie do kwadratu niż do prostokąta i ciut wyższe. Ciekawe? Czy działki mają za małe, czy za drogie?
Pan Rizio Wachowicz, Prezes Braspolu (www.braspol.com.pl/br), uciął ze mną krótką pogawędkę przy kawie w siedzibie Organizacji. Poloni w Brazyli jest około 2mln, z czego najwięcej w Paranie, ale jest to „stara” Polonia (3-4 pokolenia) i mało kto z nich mówi po polsku. Brakło tu dopływu „swieżej krwi” z emigracji zeszłego wieku. Dwie kobiety, które jeszcze pracowały w sekretariacie (jedna całkiem śniada), znały zaledwie kilka polskich słów. Te 2 mln. Przyznaje się do polskich korzeni, ale nic więcej. Taka jest tu moda na „korzenie”. Porozmawialiśmy jeszcze na inne tematy, ale to już nie na blog...
Internet w Brazylii wychodzi jednak drogo. Jak w Paragwaju. Transport podobnie. Jedzenie jest we większym wyborze, ale już nie tak dobre jak we Foz. Mają tu „bufety” za 5-7 reali i jeść mozna do woli (pić nie). W Urugwaju i we Foz spotkałem bufety, ale „na wagę”, tzn. Wszystko w jednej cenie od kg.
...
Czegoś mi tu brakło. Długo nie mogłem sobie uświadomić czego. Teraz wiem: Termosów pod pachami!
Za to mają maté w puszkach: różne smaki. Niestety słodzoną.
...
Autobus do Rio de Janeiro mam jutro wieczorem. Co ja będę robił jutro? Może ogród botaniczny? Mogłem kupić na dziś...
Ver. 3.1