Cartagena, 8 IV, wieczór
Proszę wybaczyć opóźnienia, ale załapałem chorobę karaibską.
Nic mi się nie chce. Nawet naciskanie klawiszy to wielki wysiłek powodujący zmęczenie palców. Ale ostatnim wysiłkiem woli zmusiłem się do patrzenia w ekran. Niestety wena mnie nie nachodzi.
Trudno! Będą flaki z olejem, w sam raz na Wielki Tydzień.
Na dodatek zdołowała mnie strata ładowarki z akumulatorkami i przejściówką. Jak jakiś niezorganizowany, zostawiłem ją (włączoną) w hostelu w Sta Marta. Mogę być zły tylko na siebie, a to dodatkowa trudność. Nie ma kogo skopać – Nie sięgam sobie do tyłka.
...
Kartagena o ciemku, wyglądała mało przyjaźnie i raczej odpychająco, nie to co Sta Marta. A może to tylko rozpacz za ładowarką tak mnie nastawiła? Nie mniej, nawet przewodnik LP wspomina, że Getsemani – dzielnica najtańszych hoteli - nie ma dobrej opinii (delikatnie pisząc). Jest tu dużo tanich barów i sklepów z alkoholem, przed którymi koczują gromady żuli i zwykłych obszczymurków. Coś jak na Czartorii albo Rybakach, tylko więcej.
W hostelu w jednym dormitorium, po prawie dwumiesięcznej przerwie, spotkałem rodaków (nie liczę „świadomych” wizyt w Braspolu, czy u Pana Henryka w Ilheus), znaczy się – zbliża się kres mojej tułaczki.
Dwaj studenci wrocławscy, moi sąsiedzi z Geoblogu (
pomarancz4), bladzi jak Blade Twarze, dopiero co rozpoczęli swoją podróż. Niebożątka. Naprawdę im współczuję. Ale są młodzi i pełni entuzjazmu (chce im się pisać po 2 razy dziennie mimo choroby karaibskiej). Niech im tego entuzjazmu wystarczy do końca.
------------------------------------------
Cartagena, Wielki Czwartek, 9 IV
Rano do naszego hostelu doszlusował Grzegorz (na 4-o dniowym urlopie), pracujący w Medelin. Nie! Nie dla Escobara. Ten już nie żyje.
Zaczyna się robić „tłoczno”. 2 miesiące nic, a teraz całe stado ;-)
Zrobiła się wesoła kompania. Szkoda, że jadą w przeciwną stronę niż my.
A swoją drogą są optymistami, sądząc że jutro dotrą do Sta Marta. We Wielki Piątek?!
Niestety wygląda na to, że tu utknąłem. Krzysztof ma „trwale” zablokowaną swoją jedyną kartę kredytową, Ceny transportu poszybowały w górę na Wielki Tydzień, A na dodatek, mało co będzie kursować. Na plaży „Blanca” nie ma kościoła, tudzież na Wyspach Różańcowych, tak więc o rafach w święta nie mam co myśleć. Czyżby naprawdę miał „zmarnować tutaj 3 dni?
Bo niestety Kartagana nie nadaje się do „spędzania” Świąt, tak jak Sta Marta, ale któż to mógł wiedzieć. Wrócić się tam, albo jechać do Bogoty? Krzysztof, tak czy owak zostanie, czekając na transfer gotówki przez Western Union.
A w ogóle, to strasznie mi dziś podpadł swoją polityczną poprawnością i typowo francuskim odchyleniem lewicowym, choć jest przy tym „antysemitą” (twierdzi że to Żydzi „wymyślili” ten bardzo zły kapitalizm). Już mu nawet nic nie tłumaczę, bo Lwu i tak nie przetłumaczysz. Zawsze wie „swoje”.
Rano, bladym świtem obskoczyłem okoliczne hostele i zmieniliśmy lokum, na nieco tańsze, ale dużo czystsze, jaśniejsze i z komputerami w środku. Bynajmniej nie najtańsze (mażna było mieszkać jeszcze 5 tys. peso/os. taniej).
c.d.b.n
Ver.2.0