Pasto, 14/15 IV
......................
Zdałem sobie sprawę, że nie zdążę do Ekwadoru! :-(Buuu:-(
Bilet powrotny z Bogoty do Barcelony mam już kupiony {znów poeta}na 20 IV, czyli jest „za pięć dwunasta”, znaczy że za pięć dni!
Po co ja kupiłem ten bilet?! Jak debil! Żeby to jeszcze był tani, jakaś superpromocja.... A to „normalny” rejsowy.
Zacząłem gorączkowo układać grafik.
Do Ipiales ze 3 godziny. Ile na granicy? Nie wiadomo. Potem do Quito 5-7 godzin. Ale przenigdy nie chcę przybywać tam w noc. To z tego powodu leciałem do Limy (a szkoda, choć cena była taka sama, bo samolot w Limie lądował w południe, a w Quito wieczorem). Może jestem zbyt uczulony na rozbójników po utracie Pikusia, nie mniej wszystkie relacje nie opisują Quito jako miasto „przyjaznego”, ba nawet nie „takiego sobie” ;-(. Czyli nocleg po drodze.
Byłbym w Quito pojutrze. Jeden dzień na zwiedzanie wystarczy (to już razem 2-3 dni). Trzeciego dnia powrót, a do Bogoty szmat drogi. Teoretycznie zajadę w dobę, ale gdyby jakiś strajk, albo blokada - odpukać... Muszę mieć dzień zapasu. Być gdzieś pod Bogotą, pół dnia drogi...
Jak ja w tej Kartagenie liczyłem te dni, że miało mi wystarczyć? To przez Krzysztofa – zawracał mi głowę. I po co ja durny kupiłem wylotkę z Bogoty? Przy tej cenie? Z Quito było tylko 30 euro więcej. 30 euro to 90 tys peso, a tyle nie wystarczy na autobus powrotny. A może wystarczy?
Poszedłem do biura „Avianki” załatwić zwrot „podatku wyjazdowego dla rezydentów”, a przy okazji może przesunąć termin o tydzień. Panienka mętnie mi wytłumaczyła, że podatek odzyskam tylko w Bogocie, na lotnisku (?). Przesunięcie rezerwacji kosztuje ponad 100 euro, mimo że ceny biletu spadły już prawie o 100 tys. peso. Tak to jest, jak się kupuje naprzód, ale nie wystarczająco. Należy to robić albo z baaardzo duuużym wyprzedzeniem, albo na ostatnią chwilę. Kiedy sprawdzałem ceny w Belem, to obowiązywały jeszcze „zimowe promocje”. Teraz zaczął się sezon w Europie i już po okazjach. Lecz w Belem nie mogłem kupić biletu, bo byłem przed rejsem, a wiadomo że Amazonka jest nieprzewidywalna. W Manaus Internet był wolniejszy od ślimaków, a potem... Potoczyło się jakoś szybko...
Trudno – odwrót! Za to pojadę spędzić ostatnie dni na plażach Pacyfiku :-)
Jeszcze o miasteczku:
Podobne jak wszystkie – Już mi się mylą ;-). Oczywiście ładne. Największą atrakcją jest sąsiadujący z miastem wulkan Galeras. No i jak wszystkie, widoki w tych rejonach, o tej porze (360 dni w roku ;-), zepsuły mi chmury, mgły i deszcz.
PS.
Tak dla jasności - Nie żeby nie dał rady z tym Quito. Ale czy jest sens? Na jedną dobę? „Zaliczyć” Ekwador?...
Choć wiem, że będę potem żałował tego odwrotu do końca życia.
Zawsze żałuję swoich decyzji...
Ver.1.0.