Geoblog.pl    Swierszcz    Podróże    $wierszcza 60 dni dookoła Indii    Kłopotów z Vodafone ciąg dalszy
Zwiń mapę
2008
23
sty

Kłopotów z Vodafone ciąg dalszy

 
Indie
Indie, Bombay Victoria Terminus
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 852 km
 
Kłopotów z Vodafone ciąg dalszy

Jadąc koleją z Margaõ do Nasik, mieliśmy przesiadkę w Bombaju i to na samej końcówce - na Victoria Terminus. Tak naprawdę, to „końcówki” w Bombaju są przynajmniej ze dwie: VT i Churchgate. Stanowią stacje końcowe dwóch głównych linii kolejowych wchodzących na południe półwyspu. Linia zakończona VT biegnie wzdłuż zatoki, a linia do Churchgate, wzdłuż Morza Arabskiego. Nie są one ze sobą połączone „poziomo” na terenie „własciwego” Bombaju. Dopiero w Greater Bombay linie odchodzące ukosami łączą obie magistrale. Przypuszczam iż w XIX w. miały różnych właścicieli, stąd brak połączeń wewnątrz City. Skromniejsza Churchgate jest obecnie wykorzystywana wyłącznie do połączeń miejskich. Victorię zakompleksieni Indusi przemianowali na Chhatrapati Shivaji Terminus, zaraz po zmianie nazwy miasta na Mumbay. Nie mniej w potocznej terminologii nikt nie używa tej przydługiej nazwy tylko najczęściej skrótu Wi-Ti. Ba! Zauważyłem nawet, że czasem na biletach kolejowych jest wydrukowane -VT zamiast -CST, a internetowy system rezerwacyjny Kolei Indyjskich, akceptuje równie dobrze stare nazwy.
Będąc na VT, warto dodać iż jest to chyba drugi co do wielkości po kalkuckiej Haurze dworzec kolejowy w Indiach, a na pewno, nie wiele może się z nim równać architektonicznie. Jego majestatyczne mury zaimponowały nawet synkowi.
Powiedział:
- „Nooo. Może być.” - Co było naprawdę wielkim komplementem w jego ustach.
Wybudowany, zgadnijcie!... Oczywiście, że przez Brytyjczyków i nazwany imieniem królowej Wiktorii. Dlatego widać, że nie zaznał żadnego remontu od ich wyprowadzki. Zakompleksieni Indusi pewnie liczą iż sam się zawali, a ofiary ew. kataklizmu ... „obciążą bezduszne sumienia krwawych imperialistów”. Albo zwyczajnie, prozaicznie, jak to im właściwe, odkładają remonty do „przyszłego wcielenia” (inkarnacji). Ale ich niedoczekanie. Ta solidna budowla przetrzyma z pewnością całą „tysiącletnią Rzeszę” indyjską i wszystkie jej paterackie konstrukcje.

To by było tyle, tej przydługiej dygresji dworcowej. Ad rem!
Pociąg zaczął się wtaczać do Bombaju gdzieś po czwartej nad ranem. Wtedy przynajmniej obudził nas zgiełk dworców podmiejskich. Przed szóstą byliśmy na VT. Mój telefon wydał z siebie sygnał znalezienia nowej sieci. Spojrzałem – Był to Vodafone. Zaraz sprawdziłem czy da się wykonywać połączenia – łączył, tyle, że nie miałem nic „na koncie”, bo próbując go używać na Goa włączyłem international roaming, a opłata 99 rupii za tą usługę przekroczyła wszystko co miałem do dyspozycji. Goańskie doładowania Vodafone'a nie „przyjmowały się” bo były krótsze o jedną cyfrę
Dla wyjaśnienia: Po przylocie do Indii, kupiłem miejscowa kartę SIMM, żeby móc tanio dzwonić do Polski, ale przede wszystkim, żeby można było do mnie dzwonić jeszcze taniej z Polski przez VoIP. Spośród ofert pre-paid pięciu operatorów sprzedawca polecił mi Vodafone jako sieć naprawdę ogólnokrajową. „Zapomniał” dodać, że Vodafone dopiero „wchodzi” do Indii i planuje być ogólnokrajowy gdzieś circa za pół roku, a teraz jest realnie tylko w Bombaju. Naprawdę ogólnokrajowy był BSNL jako „mutacja” państwowego Telekoma, choć też nie wszędzie (coś jak u nas TPSA Idea – Orange)!
Ponieważ pociąg do Nasik mieliśmy za ponad godzinę. Musiałem wykorzystać ten czas na usprawnienie mojego telefonu, czyli „doładować” konto i wyłączyć ten p... roaming. Włączyłem go, bo myślałem, że mi pomoże w tzw. „krajowym roamingu”. Indusi, którzy mają skłonność do maksymalnego komplikowania sobie najprostszych rzeczy, nie wpadli na pomysł, że można by dzwonić na numer innego operatora bezwarunkowo – bez choćby np. wybierania jakiś specjalnych kodów. Już pal licho opłaty. Pobierają opłaty roamingowe wewnątrz kraju i nawet Vodafone Mumbay, to nie to samo co Vodafone Goa. Mając telefon kupiony w Bombaju i dzwoniąc na numer niby tego samego operatora w Goa zapłacimy dodatkowo za roaming "wewnętrzny". Jeszcze gorzej jest z innymi operatorami i w innych stanach. Telefonowanie i odbieranie połączeń może być często niemożliwe, albo wymaga wybierania jakiś specjalnych prefixów, czy innych ustawień. Numery telefonów GSM w Bombaju są o jedną pozycję dłuższe od tych np. używanych w indyjskim Assamie i w Polsce. Dotąd w Indii istnieją operatorzy GSM, którzy nie „wyszli” poza jedno nawet niewielkie miasto. Jest takich z kilkunastu – kilkudziesięciu, jako pozostałość po „komórkowej” rewolucji z lat 90-tych XX w.
Tak to już na starcie mój Vodafone okazał się kompletnie nieprzydatny, ale nie miałem zamiaru wydawać pieniędzy na nowy starter Kupując telefon / aktywację GSM w Indii, trzeba naprawdę przeanalizować operatorów pod kątem zaplanowanej trasy, a i tak zapewnienie sobie wszędzie bezproblemowej łączności będzie niemożliwe i to nie z powodu braku „zasięgu”. Zdając się na radę „doświadczonego dealer'a”, zawsze się „władujemy”, ponieważ ani dealer nie jest nigdy doświadczony dalej niż długość jego kinola, ani nie będzie miał na uwadze naszych potrzeb, tylko swój profit ze sprzedaży.
To tyle dygresji o Indiackich „komórkach”. Ad rem!
Wybrałem na moim telefonie bezpłatny numer „techniczny” bombajskiego Vodafone. Tym razem „wszedł”. Po wielu menu i podmenu udało mi się połączyć z operatorem, sadząc po głosie, młodym chłopakiem. Po dłuuugich wstępnych wyjaśnieniach, pierwsze moje pytanie dotyczyło doładowań:
- „Dlaczego goańskie „zdrapki” nie były akceptowane?”
„Ponieważ „zdrapki” dla Vodafone Mumbay działają jedynie w Bombaju.”
„To jak można doładować bombajski Vodafone w innych stanach?”
„Tylko z innego telefonu.” - odpowiedział – „Z telefonu dealer'a Vodafone, przez podanie specjalnego kodu i numeru mojego telefonu.”
No dobra, przynajmniej to było względnie proste.
„A jak włączyć ten krajowy roaming?” - Spytałem.
„Nie trzeba. Zawsze jest włączony.”
„No to dlaczego nie mogłem nigdzie zadzwonić w Goa?!”
„To niemożliwe! Może miałeś za mały balnce?” - odparł zdziwiony.
„Wtedy jeszcze miałem, a i tak nie mogłem dzwonić, tylko SMS-y dało się wysyłać”.
„Będziemy to sprawdzać” - odrzekł z wyrazem nieprzekonania w głosie.
„Dobrze! A jak wyłączyć ten international roaming? Przecież za miesiąc znowu skasuje mi 99 Rs!”
I tu zaczęły się skomplikowane wyjaśnienia jakie opcje i kody mam wybierać i co wpisywać. Z powodu mojej i jego „odmiennej” znajomości angielskiego nie mogłem go do końca zrozumieć jak literował te kody, ani czasem pojąć o jakie to opcje mu chodzi. Kiedy już chciałem to wszystko zapisywać, podsumował:
„Musisz najpierw doładować konto, bo masz 30 Rs debetu! Inaczej nie uda się wyłączyć tego roamingu.”
To ci dopiero! Żeby wyłączyć miesięcznie płatną usługę - muszę najpierw zapłacić! (Tam wszystkie usługi są płatne, np. doładowanie konta nie przedłuża ważności numeru – to jest płatne oddzielnie!) Na szczęście mój rozmówca naprawdę starał się mi pomóc i wpadł na genialny pomysł:
„Nie rozłączaj się i znajdź najbliższego dealer'a Vodafone a ja mu wyjaśnię co ma zrobić!”
„Jak?! Jest 6 rano, a ja jestem na dworcu!”
„Wyjdź na zewnątrz. W Bombaju jest wielu dealer'ów Vodafone!”
Fakt faktem, że jest jeden na drugim, ale żeby byli otwarci o tej porze? Telefon był już gorący od pracy więc rzekłem:
„Rozłączę się bo zaraz mi się rozładuje bateria. A jak jakiegoś znajdę, to zatelefonuję ponownie.”
„Nie! Bo wtedy połączy cię z kimś innym i będziesz musiał na nowo wszystko wyjaśniać. Zostań na linii!”
Ten to przynajmniej znał induski charakter co do wysłuchiwania wyjaśnień, które obowiązkowo muszą być kompletne i bardzo, bardzo dłuuugie. Miał słuszność. Zostawiłem Michała na bagażach i nie rozłączając się, pędem wypadłem przez główne wejście. Było jeszcze ciemno. Po przeciwnej stronie skrzyżowania, za Mc Donalds'em, czerwieniał wielki szyld Vodafone, ale nawet stąd, mimo półmroku widać było opuszczone żaluzje. Postanowiłem wpaść pomiędzy ciasne uliczki gęstej zabudowy. Tu ludzie wstają szybciej, a sklepiki otwierają wcześniej. Co jakiś czas sprawdzałem, czy mój interlokutor jest jeszcze „na linii”. - Czekał cierpliwie. Miałem szczęście! - Za niecałe paręset metrów kluczenia, a całkiem blisko stacji był otwarty sklep papierniczy, także z doładowaniami telefonów. Sklep papierniczy o tej porze? Okazało się, że sprzedaje tez papierosy,a to już kwalifikowało do tak wczesnego otwarcia. Właściciel długo wysłuchiwał wyjaśnień „mojego operatora” w języku marathi, po czym oddał mi telefon.
„Teraz możesz się rozłączyć” - powiedział operator - „on wie już wszystko. Do usłyszenia. Miłego dnia!”
Tak to rozłączyłem się po przeszło 50-u minutach połączenia! Po czym .... !!! Musiałem sklepikarzowi wszystko wyjaśniać od nowa! Jedno co zrobił, to wyciągną swój telefon, skasował ode mnie 100 Rs i wklepał w klawiaturę kod doładowujący moje konto. Miałem tam teraz ok. 50 Rs (minus debet, VATy i opłaty manipulacyjne operatorów GSM). Potem poprosił mnie abym zaczekał, bo zaraz przyjdzie jego syn, który jako młody, lepiej się zna na tych „klockach”. Nie miałem już za wiele czasu. Pociąg do Nasik pewnie był już podstawiony. Całe szczęście, że mieliśmy rezerwacje. Szczęśliwie, sklepikarczyk zjawił się zaraz, wysłuchał długich wyjaśnień ojca, po czym spytał się mnie:
„W czym mogę pomóc? Sir!”
Ręce mi opadły i pewnie zauważył, że poczerwieniałem z wściekłości, bo w międzyczasie zrobiło się widno.
„Przecież ojciec ci wszystko wyjaśnił! Nie mam czasu, śpieszę się na pociąg!”
Oczywiście wiedział wszystko. To ta induska „miłość” do wysłuchiwania wyjaśnień. Bez słowa wziął mój telefon i z wielką biegłością zaczął wybierać opcje, wpisywać kody (z pamięci).
„Gotowe!” - rzekł po parunastu zaledwie sekundach.
Chciałem wykorzystać jego biegłość w znajomości indiackich GSM-ów do poustawiania innych opcji, ale na prawdę nie miałem już czasu. Pędem wpadłem na VT, zgarnąłem Michała siedzącego wygodnie na plecakach z wielkimi słuchawkami na uszach i czytającego książkę (mogli go ukraść razem z bagażami, a by nie zauważył). Ledwo wsiedliśmy do pociągu, zaraz ruszył.
W czasie drogi śledziłem na telefonie zasięgi i dostępne sieci. Parę kilometrów za Bombajem „przejął” mnie BSNL Maharastra. Spróbowałem zadzwonić do Polski. Na telefony komórkowe dzwonił. Na stacjonarne (tanie) usłyszałem znajomy komunikat:
-”Numer, który wybrałeś jest nieprawidłowy, Sprawdź wybrany numer lub skontaktuj się z operatorem!” (Polskie numery są krótsze).
Próba wybrania operatora skończyła się niepowodzeniem, a przecież nie zmieniliśmy nawet stanu, tylko wyjechaliśmy z Bombaju. Gdyby nie to, że był to mój własny telefon, to z wściekłości wyrzucił bym go przez okno...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
;)
;) - 2013-04-28 07:11
Dobre 2 kraj swiata pod względem ludności
 
 
Swierszcz
$wierszcz Wędrowniczek
zwiedził 20% świata (40 państw)
Zasoby: 212 wpisów212 112 komentarzy112 1923 zdjęcia1923 93 pliki multimedialne93
 
Moje podróżewięcej
28.01.2009 - 24.04.2009
 
 
22.06.2012 - 27.07.2012
 
 
30.11.2010 - 23.12.2010