Podobno w Nazca pada tylko jeden dzień (dobę?) w roku (sumarycznie) Wczoraj wyczerpała się znaczna część tego limitu. Zaczęło ok. 18 i lało jeszcze kiedy odjeżdżałem. Budownictwo w Nazca obliczone jest tylko na ten 1 dzień, bo na terminaliku autobusowym lało się ze sufitu na całego. Autobus przyjechał i odjechał spóźniony o 2 godz.
DYGRESJA: Skoro już o autobusach peruwiańskich; Jak dotąd używałem tylko expresowych, więc tylko o takich będę generalizował... Są to piętrowe Volwusy, znacznie wygodniejsze od samolotu, z pierwszą klasą na dole i ekonomiczną na piętrze. Kompanie mają w dewizie 3xP ((pewnie Picie, Palenie i P...punctualidad). Ten akurat nie był punktualny). Bilety są imienne, bagażo dprawia się jak na samolot i stewardesy nawet karmią (tyle co kot napłakał). Ponieważ są kible, to autobus nie staje na siusiu :-(. Wszyscy wsiadający pasażerowie są filmowani, lub fotografowani – seguro! W tym nocnym, którym teraz jadę, stewardesa kazała pozasłaniać wszystkie firanki – dla bezpieczeństwa, a jakże. Personelu jedzie sporo, w tym uzbrojeni ochroniarze. KONIEC DYGRESJI.
W nocy obudziłem się z powodu duszności. Chyba to nie za słaba wentylacja, bo słychać szum klimy i jest piekielnie zimno. Chyba zbyt się naczytałem wczoraj o chorobie wysokościowej i się zasugerowałem. A najpewniej zbyt się objadłem przed wyjazdem.
…
Rano obudziłem się o brzasku, ale raczej wyspany. Coś mi się chyba w nocy śniło i jakaś zmora mnie dusiła. To tylko sen :-). Przesiadłem się na inne miejsce, gdzie ciemna folia na szybie była wyrwana wielkim płatem. Tu coś widać i aparat też zobaczy. Odsłoniłem firankę. Widoki nie były imponujące. Góry pełne rumowisk i o wyraźnym niedostatku wody. Ale jechaliśmy coraz wyżej. Zaczęło się robić wilgotniej i mgliściej. Osiągnęliśmy górną granicę lasu. Widoki jako żywo przypominały nasze hale, a bardziej połoniny bieszczadzkie z kępami karłowatych sosen. Wreszcie autobus osiągną przełęcz. Zaczął się zjazd, który zaraz przypomniał mi o naszej najsławniejszej katastrofie autobusowej. Czym on hamuje?! Przecież tu wszyscy mają automatyczne skrzynie biegów!!! (potem sprawdziłem – Ten miał manualną).
I wtedy je zobaczyłem. - Ośnieżone szczyty Andów. Zanim zdążyłem dobrze ustawić aparat, zniknęły w chmurze.
Po drugiej stronie przełęczy zaczęła się Polska. A ściślej, nasze pogórze. Widoki prawie takie same. Piszę „prawie”, bo tylko domki były „wyjęte” z Nepalu i „wstawione” w nasze góry, z ludźmi oczywiście (z daleka się nie różnią). Pomiędzy małymi poletkami na stokach pasły się krowy i owce. Uprawy dziwnie znajome. Po kukurydzy najwięcej uprawiają tu...
No właśnie czego tyle tu uprawiają? To pytanie pozostawię na razie bez odpowiedzi. Może się ktoś domyśli... Kwiatki ma od białych do fioletowych.
Trzecie miejsce należało się gorczycy (a może rzepakowi), która radośnie ozłacała stoki. Do jej żółtych kwiatków ładnie kontrastowały srebrno-zielone poletka bobu.
Sielsko anielsko...
Tylko na cholerę sadzą wszędzie eukaliptusy? Pasuje do tego zestawu jak pięść do nosa. Jeszcze z daleka można by go podciągnąć za wierzby lub topole, ale z bliska... Zgrzyt!