4.II,17:00
Nadrabiam zaległości w blogu off-line. W zasięgu mam pięć sieci WiFi, w tym dwie nieszyfrowane, ale jakoś żadnej nie udało mi się złamać. Potrzebuję coś innego niż „Cain”, albo naprawdę nie wiem jak go obsługiwać.
Może ktoś wie?
...
Nareszcie zrobiło się tanio. Hostel (doble common bath) - 15 ns, autobus do Copacabana w Bolwii – 15 ns, wycieczka na pływającą wyspę – 15 ns (z odebraniem i odwiezieniem do drzwi). A wszystko to „załatwiłem” już na dworcu autobusowym i to po angielsku. Puno może spokojnie „robić” za Mekkę backpakersów i hippie. Miasteczko jest nawet ładniej położone niż Cuzco. Oczywiście zdążyli je już porządnie „zepsuć” „socrealem”, ale nie brak tu hoteli, restauracji i barów za połowę cen w Cuzco.
...
5 II, 5:45
Pikuś jest dobry w łóżku :-)
Po co tak szybko wstaję? Idę spać o 22, a budzę się o 5 (na ogół z nadciśnienia w pęcherzu). Potem już nie ma spania a jestem sprawny! Fakt, że podsypiam w autobusach. Może będę wyłącznie spał w czasie podróży? Zaoszczędzę na hotelach ;-).
Leje jak z cebra, a po ósmej mam płynąć na pływającą wyspę :-( Wiem, wiem, wyspy nie zaleje, ale żadna przyjemność...
7:37
Śniadania wychodzą tu drogo. W hotelu „americano” (z jajami) jest za 7 ns. Poszedłem za róg do ichniej knajpki i zamówiłem sobie „Dos huevos fritos, un pan con mucho mantequilla y cafe”, a dostałem jaja sadzone w dwóch bułkach + bułkę z dżemem + dużą kawę, czyli do jaj trzeba dodawać „solo”. Naprostowałem całe zamówienie, ale i tak wyniosło 6,50 ns. Co w tym jest takie drogie? Jaja? Skoro obiad, trzydaniowe „menu dnia” można dostać za tą samą cenę!
Opłaca się gotować samem. Większość hoteli udostępnia kuchnię za opłatą lub za darmo, a w każdym miasteczku jest „mercado”. Tylko komu się chce... W Azji nie było to warte zachodu...
Ciągle pada :-( Biorę się za selekcję zdjęć.
UWAGA: Kiedy dysponuję czasem, to coś dopisuję, poprawiam i wykreślam w poprzednich wpisach!