Mendoza, 19 II, 11:30
Wylądowawszy na terminalu w Mendozie i czekawszy świtu, Podróżnik miał dużo czasu na przestudiowanie przewodnika. I zapadła szybka decyzja – Jechać dalej! Zwyczajnie nie ma w Mendozie zwiedzania na 24h. Pięć wyastarczy w zupełności. Miasto zniszczyło kiedyś kompletnie trzęsienie ziemi i jest zbudowane od nowa.
Podróżnik wahał się tylko, czy jechać dalej na południe, czy od razu na wschód do stolicy. Najzwyczajniej w Argentynie niewiele jest ciekawych miejsc, a te lokują się daleko na południu, albo na północy kraju. To chyba najbardziej „europejskie” państwo AP. Odsetek, nie tylko blondynów, ali e niebieskookich spotykanych na ulicach, jest o wiele wyższy niż w Chile.
W Mendozie nowość – kaloryfery! Podróżnik zobaczył na dworcu autobusowym pierwsze kaloryfery w AP, co ostudziło jego zapały oglądania południa z jego pingwinami, fokami, uchatkami i wielorybami. Plaże Brazyli, nawet bez tych wszystkich stworzeń są na pewno przyjemniejsze :-0))) Tak więc bagaż wylądował w przechowalni a podróżnik udał się na zwiedzanie miasta.
Już środkowe Chile było wypełnione winnicami, ale Mendoza słynie jako stolica zagłębia winnego Argentyny. O prawdziwości tegoż stwierdzenia przekonała Podróżnika wizyta w pierwszym „supersamie” gdzie stały wina po 3 zł (tańsze od piwa) i to bynajmniej nie jabole.
A teraz Podróżnik pisze te bazgroły na ławeczce na Plaza Italia, gdzie na otwartej przestrzeni „złapał” kilkanaście sieci WiFi, w tym kilka „otwartych” (im bardziej na południe, tym słabiej zabezpieczają swój Internet).
Ver.1.0