Asuncion, 27 II, 20:00
Droga do stolicy Paragwaju (zresztą bardzo dobra) wiodła przez kraj rolniczy, żyzny, mlekiem i soją płynący (nie mam czasu na dokładniejsze opisy – trudno!). Cały czas wypatrywałem tego nowego rancho WC Kowboja, ale chyba je przespałem. A może to nie tu?
Takie miasta, jak Asuncion, bliższe są sercu Podróżnika niż wymuskane i wzorowane na Europę osiedla. Tu widać, że Paragwaj jest odrobinę „zapóźniony i zapuszczony”, coś jak Boliwia. I to jest i piękne i przyjemne i podróżuje się „jak trzeba”.
Asuncion, to dziwnie położona stolica. Wszak po drugiej stronie Rio Paraguay jest obce państwo (nawet wrogie w przeszłości). Argentynę widać wyraźnie z parku przed katedrą i budynkiem legislatury.
Ulice Asuncion nie są takie proste i regularne w szachownicę. No może w obrębie dzielnic. A poza tym przebiegają i pod innymi kątami i czase krzywo. Z ilości szyldów i małych biznesików widać, że miejscowi częściej „ruszają głową” niż w Chile, czy argentynie. I nie dość, że można się targować, bez wyglądania na wariata, to jeszcze nie chcą „wypuścić” klienta. Co się okazało, gdy kupowałem nowy zegarek (ten z Peru stanął w Encarnacion) na ulicznym straganie – Sprzedawca gonił za mną wykrzykując coraz niższe ceny! Jak w Indiach
Ale przewodnika nie dostałem! Spróbujemy na szlakach „bardziej turystycznych”. Tyle, że w tej sytuacji nie pojadę do Chaco. Przecież nawet nie wiem do jakiego miasta! Zobaczymy...
Ver.1.0